Każdego roku 8 grudnia w klasztornym kościele Mniszek Kamedułek obchodzony jest odpust ku czci Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny. Wiąże się on z trwającym w tym miejscu nieprzerwanie od 400 lat kultem Matki Bożej. Ojcowie Bernardyni, do których klasztor należał przez większą część tego czasu, kult ten szerzyli i rozwijali, widząc w nim skuteczne narzędzie ewngelizacji oraz pomoc w walce z szerzącymi się coraz bardziej herezjami. Po ich odejściu ze Złoczewa cześć dla Matki Bożej pozostała nadal żywa. Obecnie szerzą ją mniszki kamedułki. Odpust ku czci NMP Niepokalanej obchodzony jest w klasztorze bardzo uroczyście. Stanowi on najradośniejszy moment adwentowego oczekiwania na Boże Narodzenie.
Pani Złoczewska
Oprócz wielkich sanktuariów maryjnych są też miejsca mniej znane, ciche i ukryte przed oczami tłumów, które jednak Matka Boża w szczególny sposób upodobała sobie. Należy do nich Złoczewski Klasztor Mniszek Kamedułek. U klasztornej furty rozlega się właśnie dzwonek. Do zakratowanego okienka w drzwiach podchodzi furtianka. Po drugiej stronie duża grupa ludzi w różnym wieku. Przewodnik grupy, młody ksiądz w sutannie, pyta, czy mogliby wejść do kościoła. Furtianka odchodzi, by poszukać siostry „zewnętrznej”, opiekującej się kościołem, a tymczasem goście rozglądają się z zaciekawieniem po starej kruchcie: Czytają pamiątkowe tablice, pochylają się nad kamienną płytą w progu, kryjącą podobno grób jednej z fundatorek klasztoru, siadają na wiekowych, wmurowanych w nisze ścienne, ławkach. Po chwili ze zgrzytem otwiera się solidna, pięknie kuta krata zwieńczona kamedulskim herbem i młoda siostra, w milczeniu, jedynie gestem ręki, zaprasza do kościoła całą grupę, liczącą około 60 osób – tyle, ile pomieścić zdołał autokar. Wszyscy wchodzą i klękają przed znajdującym się w bocznym ołtarzu obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem. Rozlegają się słowa powitalnej pieśni: „O Maryjo, witam Cię. O Maryjo, kocham Cię. O Maryjo, pobłogosław wszystkie dzieci swe!” Obraz zmienia swój wygląd: Złocona sukienka, umieszczona na przezroczystej tafli pleksi i stanowiąca wraz z nią rodzaj zasłony, wędruje w górę. Odsłania się błękitna szata Matki Bożej, pokryta złotymi gwiazdkami i czerwona, również złocona, sukienka Dzieciątka. Maryja, o jasnej twarzy promieniującej matczynym ciepłem a zarazem królewskim dostojeństwem, ma zamyślone, patrzące w głąb siebie oczy włodimirskiej ikony. Jej Syn, o złotych włosach i rok/post/informacje/indexaci wymykającego się prawom czasu Pantokratora, błogosławi ludziom z tronu uczynionego z rąk Matki. Taką formę obraz zyskał niedawno, po konserwacji. Zdjęto z niego wówczas zespoloną z nim na stałe XIX-wieczną sukienkę oraz usunięto późniejsze przemalowania, odsłaniając pierwotną warstwę. Okazało się przy okazji, że obraz jest równie stary jak kościół, a może nawet i starszy.Ten zaś pochodzi z samego początku XVII w. Jego budowę rozpoczął w 1601 r. ówczesny właściciel Złoczewa i okolic, miecznik sieradzki i chorąży kaliski – Andrzej Ruszkowski herbu Pobóg, Po niespełna trzech latach budowla była już gotowa.
W pierwotnym zamyśle miała stanowić centrum nowo erygowanej parafii i nosić tytuł Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Tytuł ten na półtora wieku zrósł się ze świątynią, chociaż szybko, bo już w 1608 r. uległo zmianie jej przeznaczenie: z parafialnego przekształciła się w kościół klasztorny, jako własność sprowadzonych do Złoczewa Ojców Bernardynów. Oni to stali się głównymi rzecznikami i propagatorami kultu maryjnego w tym miejscu. Kwitł on i wówczas, gdy w czasie kolejnej przebudowy świątyni w 1681 r. umieszczono w głównym ołtarzu wielki Krucyfiks z rozpiętym nań Chrystusem i zmieniono jej wezwanie na Podwyższenia Krzyża Świętego. Historia wizerunku Złoczewskiej Pani rozpoczyna się najprawdopodobniej przed 1616 r. W tym bowiem roku kronikarz klasztorny zanotował niezwykłą historię znalezienia w lesie pięknego obrazu Matki Bożej. Wieśniak, który dokonał odkrycia miał sprzedać obraz jednemu z mieszczan. Wizerunek był tak piękny i promieniował tak potężną mocą, że coraz więcej osób pragnęło zobaczyć go i dotkąć. Pragnieniem takim zapałał też sam właściciel dóbr złoczewskich, Andrzej Ruszkowski. Ujrzawszy obraz, natychmiast go odkupił i umieścił u siebie, w zamkniętej skrzyni stojącej w pałacowej kaplicy. Jak czytamy w kronice, o północy wokół skrzyni powstał wielki blask. Natomiast rano skrzynia okazała się pustą: Obraz w niewytlumaczalny sposób zniknął z pałacu. Znaleziono go pod murem nowo wybudowanego kościoła. Właściciel zabrał go szybko z powrotem, ale sytuacja powtórzyła się i to dwukrotnie. Nie było wątpliwości, że Maryja życzy sobie porzebywać w świątyni dedykowanej Jej Imieniu. Przeniesiono tam zatem obraz i otoczono go wielką czcią. Nie wiadomo na pewno, czy dzialo się to na krótko przed, czy też już po przybyciu Bernardynów. Trudno też ustalić, czy wizerunek umieszczono w głównym ołtarzu, czy może raczej wybudowano mu od razu specjalną kaplicę, w której wisiał potem przez długie lata. Kaplica ta usytuowana była najpierw nad zakrystią, a potem, po przebudowie w 1681 r., na jej miejscu. Wiszący tam obraz od samego początku zasłynął łaskami. Ściągały do niego rzesze ludzi proszących Maryję o opiekę i pomoc, pragnących kontemplować Jej piękno. Podobno nikt nie odchodził bez pociechy. Do połowy XVIII w. zanotowano w Klasztorze ponad 1700 łask otrzymanych u stóp Złoczewskiej Pani. Jej to przypisywał swoje ocalenie z rąk Turków ojciec Jan Kapistran Matczyński. O doznanych łaskach świadczyli też ojcowie Daniel Wesołowicz i Kazimierz Gambini, brat Józef Jankowski, Cyprian Juhosinus i wiele, wiele innych osób. W dowód wdzięczności sprawiono Maryi kosztowną srebrna sukienkę wysadzaną perłami – ufundowali ją pod koniec XVII w. ówcześni właściciele Złoczewa, Urbańscy. Ozdoba ta musiała zaginąć, zostać zniszczona czy po prostu zdjęta, skoro w XIX w. sporządzono nową, rzeźbioną w drewnie i pozłoconą sukienkę, króra przetrwała do naszych czasów. Tak ubraną Matkę Bożą zastały Mniszki Kamedułki, gdy po II wojnie światowej, w 1949 r., objęły w posiadanie pobernardyński klasztor i kościół. Obraz znajdował się wówczas we wspomnianej wcześniej kaplicy.
W czasie generalnego remontu w latach 70-tych zabrano go stamtąd i przeniesiono w bardziej widoczne miejsce, do bocznego ołtarza, który odtąd stał się ołtarzem Pani Złoczewskiej. Przed nim odprawiana jest w każdą sobotę uroczysta Nowenna. U jego stóp modlą się mieszkańcy Złoczewa i okolic – zwłaszcza młodzież z pobliskiego Liceum. Przyjeżdżają doń pielgrzymki – czasem organizowane specjalnie; częściej w drodze na Jasną Górę. W trudnym powojennym okresie, gdy kształtowała się złoczewska wspólnota Kamedułek, zaniedbano, niestety, spisywanie wyjednanych przez Maryję u Boga łask. Nie ulega jednak wątpliwości, że Pani Złoczewska nadal udziela ich hojnie. Świadczą o tym składane na ręce sióstr ustne i pisemne podziękowania oraz wota przynoszone z prośbą o zawieszenie ich w dowód wdzięczności przy obrazie. Niejednokrotnie same siostry dziwią się skuteczności modlitw zanoszonych za przyczyną Najświętszej Patronki miejsca. Jej hojność w rozdzielaniu łask zdaje się przekraczać wszelkie oczekiwania. Stwierdzając ten bezsporny fakt, trzeba zauważyć, że szczególna obecność Maryi w złoczewskim klasztorze nie ogranicza się do tego najbardziej znanego wizerunku. Niewiele osób wie, że oprócz niego jest tam jeszcze jeden niezwykły obraz. Do niedawna umieszczony był także w kościele i otaczany publiczną czcią. Obecnie wisi w wewnętrznej kaplicy Klasztoru. To przed nim modlą się kamedułki, wpraszając ludziom potrzebne łaski i wielbiąc za nie Boga. Obraz, o którym mowa przywieziony został – zgodnie z przekazem źródłowym – przez Wojciecha Urbańskiego, kasztelana wieluńskiego, starostę grabowskiego i właściciela złoczewskich włości, z wyprawy wiedeńskiej (1683) jako wotum wdzięczności za odniesione nad Turkami zwycięstwo. Niewykluczone, że w ten sposób obdarował go sam Król, z którym Urbański pozostawał w dużej zażyłości. W każdym razie, w Złoczewie znalazła się wówczas kopia słynnego obrazu Łukasza Cranacha Starszego, namalowanego i przechowywanego w Innsbrucku. Obraz ten doczekał się wielu naśladownictw, spośród których najsłynniejsza była wierna kopia oryginału, sporządzona w 1622 r. dla katedry passawskiej. To właśnie ona zasłynęła prawie natychmiast wielkimi łaskami, zyskując sobie nazwę Maria Hilf ( Maria Auxiliatrix czyli Wspomożycielka) i stając się wzorem dla wielu podobnych obrazów. Ciekawe, że wszystkie one odznaczały się cudowną mocą, a miejsca, do których trafiły, stawały się wkrótce ośrodkami ożywionego kultu maryjnego. M. in. wiele tego typu przedstawień Maryi Wspomożycielki powstało na Śląsku. Nie tam jednak chyba szukać należy korzeni obrazu złoczewskiego: Jak wykazała ostatnia renowacja obrazu, jest on od większości śląskich kopii nieco starszy, co w połączeniu z kronikarską zapiską o przywiezieniu go z Austrii, stanowi niemal pewny dowód na jego passawskie pochodzenie. Nie trzeba dodawać, że wraz z wizerunkiem trafiła do Złoczewa i cudowna moc Maryi Wspomożycielki. Niektórzy zastanawiają się nawet, czy to nie ten obraz uważać należy za słynący łaskami wizerunek Pani Złoczewskiej. Faktem jest, że Maryja jest w Złoczewie obecna w szczególny sposób i z tego miejsca rozlewa na bliższe i dalsze okolice rozliczne łaski. Promieniowanie Jej obecności i Jej matczyną dobroć odczuć może każdy, kto tu zajdzie i choć przez chwilę pozostanie przed obliczem Maryi.